poniedziałek, 26 września 2011

Wpływy węgierskie w Polsce XVI i XVII wieku (A. Brückner).

Kasper Bekesz (węg. Gáspár Békés de Kornyát oraz Kornyáti Bekes Gáspár, ur. 1520, zm. 7 listopada 1579 w Grodnie) – magnat węgierski, hrabia na Fogaraszu, pretendent do tronu w Siedmiogrodzie, podskarbi księcia Jana Zygmunta, dowódca węgierski w służbie Rzeczypospolitej.

Wpływy węgierskie w Polsce XVI i XVII wieku (A. Brückner).

Węzły z Węgrami były ścisłe. Jeszcze panowali Jagiellonowie w Budzie, a żenił się Zygmunt z Barbarą Zapolyanką, nad której przedwczesną stratą i król, i naród bolał. Łączyła oba narody spólna służba wojskowa: służyli Polacy u Węgrów — taki Adam Czahrowski z drobiazgu, co się nawet w literaturze zbiorem niewybrednych wierszy zapisał (ułożył nawet dwuwiersz węgierski); przychodziło także do sporów, np. Węgier zarzucał Polkom, że są wszystkie nierządnice, na co Sienieński odparł: „nasze nierządnice rodzą cnotliwych synów; wasze cnotliwe Węgierki samych łotrów”. O Wągrach w służbie polskiej jeszcze więcej słychać, por. pamięć arianina Bekiesza w Wilnie, górę i wierszem, niby spowiedzią jego, uwieczniono. Ale i bez służby bawili Węgrzy w Polsce; pierwszy poeta węgierski, Walenty Balassi (1551—1594), dzielny żołnierz (Zamoyski wzywał go do zorganizowania hufca węgierskiego przeciw Turkom), przebywał wiele w Polsce, a w zbiorze jego wierszów (wydanych z jedynego odpisu w r. 1879) znachodzimy melodie polskie. I tak: nr 15, Do pszczół (z prośbą, by nie siadały na ustach kochanki) ma się śpiewać na polską nutę Byś ty wiedziała; na tę samą nutę i nr 22 (poeta przesyła jej sygnet z pelikanem: tak on gotów krew wylać); nr 50, o awanturze miłosnej wiedeńskiej, śpiewać na nutę polską A pod liesem (lasem?); nr 72 wiersz religijny: „pieśń polska od słowa do słowa i na tę sarnę melodię Blahoslaw (!) nas eta”; przy końcu wiersz o polskiej lutnistce, w której się gorąco rozkochał:

Zuzanna w mym sercu ogień ku sobie nieci,
Przez Kupida mnie w miłość wpędza;
Jej lice piękne
Jak piwonie świeże,
Jej jasny włos
Jak słońca promień
Albo żółtość szczerego złota;
Szczupła jej postać...
(tekst pierwszej zwrotki, ale o Zuzannie śpiewał on już w swej wiedeńskiej pieśni). Na koniec wiersz o jednym rymie, jakiś Versus latricanus (?), utwór do jakiejś kortyzanki Annuśki Budowskionki; między innymi pyta:

Jędrna Annuśko,
Czemu mi się srożysz...
Patrz, jak ochocze wszystkie, co tańczą itd.

Te pieśni, zdaje się, ogólnie tańcami były. Autor wymienia jakiegoś Malgrudiana (?), którego tłumaczy. Działali w Siedmiogrodzie jezuici polscy, np. ksiądz Wujek; właśnie z Siedmiogrodem łączyły naszych arian ścisłe stosunki wzajemne. Obok wyznaniowych były i inne: siedmiogrodzkie konie (sekiel farbowany) i prasy winne były u nas znane.
Silniejsze nierównie były wpływy, co od nas do nich szły. Kraków w pierwszej połowie wieku był zawsze jeszcze uczelnią węgierską; uczniem krakowskim był i słynny Siedmiogrodzianin Honter, apostoł protestantyzmu węgierskiego, autor gramatyki łacińskiej drukowanej w Krakowie; to ustało, gdy Węgry „zheretyczały”; jeszcze pojawiały się druki węgierskie w Krakowie. Mohacz i Buda silnie się w Polsce odbiły (o Budzie długi wiersz się przechował); przez Izabelę, Zapolyę, i ich syna, domniemanego dziedzica po Zygmuncie Auguście, splotły, się z Węgrami losy niejednego magnata (Jarosz Łaski!) i wojaka, który na dwór siedmiogrodzki śpieszył (Gruszczyński np., co niemal album Polaków siedmiogrodzkich za wzorem Rejowym wypisał); wybór Batorego te węzły wzmocnił — mimo zaciętych przeciwników, na których później trafił. Ale to były wpływy, jeśli wojskowość pominiemy, zewnętrzne: strój narodowy kontusz i delia, magierka i kopieniak (płaszcz), katanka (katona ‛żołnierz’) i ciżmy, forga (kita) i kołpak — to wszystko węgierskie, jak nazwy dowodzą; dalej pojawiała się już na dworach pańskich służba węgierska, hajducy, rekrutujący się nie tak z Węgrów, jak z Słowaków-Matiasów, których nieurodzajne góry między „Lachów” spychały; z ich trybu niejedno słówko w obieg poszło, dziś znowu zapomniane; węgierską piechotę utrzymywali panowie świeccy i duchowni; opierał się o nią Batory. Już od poprzedniego wieku zjawiali się między Karpatami i Bieszczadami wołoscy pasterze, tworząc całe wsi wołoskie z kniaziami na czele; od nich to otrzymały nasze góry nazwy wołoskie; ich osobliwsze gospodarstwo, zanim się w końcu nie wynarodowili, swoim odrębnym słownictwem przetkało nasze mleczarskie, do dziś w górach używane. Z dziczą wołoską samą, co nieraz celem dla fantastycznych wypraw pańskich i kozackich służyła (a nawet jeszcze w pierwszej połowie wieku Pokuciu strasznie się we znaki dawała), stosunków kulturalnych jeszcze nie było; jeszcze tkwiła ona sama zupełnie w pisemnictwie słowiańskim (bułgarskim).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz