wtorek, 29 listopada 2011

SZLACHTA I JEJ PROGRAM - część I (Aleksander Brückner)

Zygmunt I Stary. Rys. J. Matejko.


SZLACHTA I JEJ PROGRAM - część I.
(Dzieje kultury polskiej, A. Brückner)

Średniowiecznego, stanowego charakteru nie starło nowe państwo; rozwój szedł tu w przeciwnym od zachodniego kierunku. Wygaśnięcie Piastów, przywoływanie to Węgra, to Litwina (obaj nie zaaklimatyzowali się wcale) poderwało legitymizm; spolszczyli się co prawda synowie Jagiełły, ale Kazimierz popularny nie był, dopiero syn Zygmunt; więc naród szlachecki przyzwyczaił się do paktowania z królem, do targowania się z nim (koncesja za koncesję), do skutecznej opozycji. Nie było w państwie siły, co by szlachecką zrównoważyła; krótkowidzące mieszczaństwo dało się spośród czynników politycznych zupełnie wykreślić; król mógł się tylko na panach rad świeckich i duchownych przeciw szlachcie opierać albo odwrotnie; próbowano jednego i drugiego. Szlachta czytać nie umiała, ale przetarła się znakomicie w „okazowaniach” zbrojnych, zebraniach sejmikowych, posiedzeniach towarzyskich, i ponosząc coraz mniej ciężarów publicznych, używała coraz więcej praw i przywilejów prywatnych. Już schodziło stanowe państwo średniowieczne na państwo jednego stanu; wielcy panowie, świeccy i duchowni, maleli wobec braci-szlachty. Monarchiczny, do niedawna absolutystyczny ustrój ustępował powoli demokracji szlacheckiej, a życie parlamentarne dochodziło do nadzwyczajnego rozwoju. Gdy w Europie oprócz Anglii parlamenty tylko dla uchwalania podatków zwoływano, sejm polski przeprowadził zasadę, że „nic na nas bez nas” mocy mieć nie może; on uchwalał i znosił pobory, prawa, przywileje; skrępowany niby królem i senatem, był w rzeczywistości ich panem, i maszyną ustawodawczą kierował po swej woli, a zawsze z korzyścią dla siebie, nie dla państwa. Więc ukrócił wolność chłopa, zapobiegł jego ucieczce, ograniczył wysyłanie jego synów do miast i cechów, nałożył coraz więcej robocizny i przeszedł w końcu zupełnie do gospodarki folwarcznej, nie znanej XV wiekowi, skupując łany sołtysie, karczując nowiny, zabierając grunty po zbiegłym przed uciskiem chłopie. Stanął również przeciw mieszczanom; zabronił im zakupna ziemskich posiadłości, wykluczał ich z kapituł, obciążał ich handel, warując sobie wolność od ceł, patrzył nieżyczliwie na cechy, które mu towary podrażały; odsądzał szlachtę od funta i łokcia, wyjmując spod jurysdykcji miejskiej osobę i domostwo; wspierał świadomie obcych. Już w XV wieku zapowiadała się ta odmiana, XVI jej dokonał — i Polska została rzeczpospolitą szlachecką z obieralnym, acz dożywotnim królem. Na podwalinach, rzuconych w XIV i XV wieku głównie przy zmianie dynastii, wzniosła więc w XVI szlachta państwo, które trzy wieki przetrwać miało. Rozwiązała teraz główne zadania, acz w różnorakim stopniu. Świetnie wykonała pierwsze: unię z Litwą, zespół dwóch narodów i państw bez jakiegokolwiek przymusu, z dobrej woli obustronnej, przykład w dziejach świata nie powtórzony, skoro unia państw północnych (kalmarska) nie zdołała się utrzymać. Nie poszło to łatwo; cierpliwość, wytrwałość, ofiarność i zręczność znakomitego dyplomaty Zygmunta Augusta uwieńczyła dzieło w r, 1569, które by już w r. 1501 załatwione było, gdyby obie strony zachowały pakt piotrkowsko-mielnicki, który wspólną elekcję i wspólną radę ustanawiał, ale wyłamali się z niego Litwini sami wraz z wielkim księciem Zygmuntem. Odtąd wlokła się sprawa coraz odraczana. Polacy żądali zupełnego wcielenia; Litwa o tym i słyszeć nie chciała, ale niebezpieczeństwo ze strony Moskwy uwidoczniało korzyść unii, a dalej uśmiechało się szlachcie litewskiej, zahukanej przez wielkiego księcia i radę jego, równouprawnienie z polską, jej wolność. Czemu się rada sprzeciwiała, bojąc się o utratę przywilejów i znaczenia, to przeciw Radziwiłłom i Chodkiewiczom przeprowadziła szlachta łącznie z wielkim księciem, który zrzekł się dziedziczności wileńskiego „stołu”. Sprawy, która za Zygmunta Starego z miejsca nie ruszyła, dokonał szczęśliwie August, przełamując opór możnowładców, którzy Lublin opuścili, przyłączeniem południowej Rusi, Podlasia, Wołynia, Kijowa, Bracławia do Korony, chociaż zostawała ta Ruś przy odrębnym prawie (Statucie litewskim) i języku urzędowym ruskim. Unia lubelska pozostawiła Litwie własne urzędy dworskie i ministeria, własne wojsko i skarb, własne prawo i trybunał obok wspólnego sejmu, wspólnej elekcji i wspólnej polityki zagranicznej; nie rozszerzała „egzekucji” na Litwę ani na owe ziemie południoworuskie. Rzecz ściśle (polityczna okazała się dla dziej ów kultury polskiej wagi pierwszorzędnej, bo polonizacja Rusi litewskiej szła odtąd w przyspieszonym tempie; niebawem okazała się potrzeba przetłumaczenia Statutu litewskiego na polski i zaczęło się powoli wycofywać ruskie najpierw pismo z obiegu: najbliższe pokolenie czytało jeszcze po rusku, jeszcze i na początku XVII wieku, ale już nie pisało, a w drugiej połowie i czytać zapomniało, i Statut obowiązywał nadal w polskim brzmieniu. Na równi z językiem szerzyła się obyczajowość polska i asymilacja w sferach wyższych, tak że w końcu wszelkie różnice etniczne wśród nich się zacierały. Mogli się Radziwiłłowie i Chodkiewicze i po unii lubelskiej nosić z myślą oderwania Litwy, poza sferę platonicznych projektów to już nie wychodziło; związek zaś kulturalny, także dzięki szkołom, zacieśniał się z każdym lat dziesiątkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz