sobota, 3 grudnia 2011

Polska muzyka w XVI-XVII wieku - cz. II (Aleksander Brückner).

Nagrobek Mikołaja Gomółki w Jazłowcu.


Polska muzyka w XVI-XVII wieku (cz. II).
(Dzieje kultury polskiej, Aleksandra Brücknera)

Reformacja na polu muzyki instrumentalnej nie wywarła u nas wpływu, tym większy w muzyce wokalnej, bo pielęgnowała najusilniej śpiew gminy — chorał, za wzorem niemieckim; ona go nie stworzyła, bo już w latach trzydziestych wychodziły w Krakowie luźne pieśni katolickie (innych nie było jeszcze) z nutami, ale od reformacji pojawiają się całe ich zbiorki przy katechizmach różnowierczych albo w osobnych „kancjonałach”, krakowskich, wileńskich i in., którym katolicy dopiero później przeciwstawili Harfą duchowną jezuity Laterny (ofiary prześladowania szwedzkiego), powtarzaną w coraz nowych wydaniach. Kompozycji polskich z pierwszej połowy wieku ocalało mało, między innymi msza, kilka hymnów i chórów owego Sebastiana z Felsztyna, nie wychodzące ponad zwykłą robotę cechową, bez rysów indywidualnych, trzymające się melodii gregoriańskiej niewolniczo. Nierównie ciekawsze rzeczy, bo i świeckie, zawierają dwie tabulatury na organy, jedna z r. 1540 mnicha-organisty Jana z Lublina, u kanoników regularnych w Kraśniku, druga z r. 1548 z klasztoru św. Ducha w Krakowie. Przechowały one wszelakie kompozycje, między . innymi trzy owego Henryka Fincka, „którego ingenium za młodości w Polsce wykształcono, a później hojnością królewską ozdobiono”; dalej kompozycje mistrzów flamandzkich, francuskich i włoskich, a co najważniejsze, kilkanaście jakiegoś bliżej nieznanego Mikołaja z Krakowa: czternaście z muzyki kościelnej (między nimi motet-pieśń z legendy o św. Stanisławie, drugiej jej zwrotki, i parafraza pieśni Nasz Zbawiciel), dalej jedna pieśń świecka (madrygał), której tekstu tylko wiersz pierwszy ocalał: Aleć nade mną Wenus, i wszelakie tańce, obce i nasze, hajduczki; dwa dają pierwsze wiersze piosenki, Zaklułam się tarnem (cierniem) i Idzie szewczyk po ulicy, szydełka niosąc, co więc zbogacają nasz nikły repertuar pieśni tego wieku (przed Rejem i Kochanowskim). Dopiero druga połowa wieku zebrała plony z dawniejszego posiewu, do którego się i grecysta krakowski, Jerzy Liban, zarówno pisemkiem O chwale muzyki mowa do uczących się jej (1528), jak i teoretycznymi podręcznikami przyczyniał. Do kapeli królewskiej przyjęto młodziutkiego Wacława Szamotulczyka r. 1547, pozostał w niej do 1555, po czym z rachunków podskarbiowskich znika; zachowały się po nim motety, pieśni, psalmy, Lamenty Jeremiaszowe (w jednym głosie, nie w czterech, jak na tytule zapowiedziano, z r. 1553); motet In te Domine speravi to pierwszy utwór polski drukowany za granicą w czwartym tomie Wybranych psalmów (Norymberga 1554); drugi, Ego sum pastor bonus, dali ci sami nakładcy w zbiorze Thesaurus harmonicus z r. 1563; biblioteka rorantystów (?) posiadała, wedle inwentarza po śmierci „kleryka” Jurka Jasińczyca (Zygmunt August nazywa go stale „nasz kleryka” i ściąga go nawet do Knyszyna), dyrektora kapeli krakowskiej, mszę jego na 8 głosów; sam ceniony jako kompozytor „wysokiego stylu, głębokiej powagi i wzorowej konstrukcji” nie miał jednak głosu, co wtedy najwyżej ceniono; leczenia, na które i król go zasilał, może nie skutkowały, i może dlatego z kapeli się usunął. Zostały po nim i melodie do psalmów, i pieśni umieszczane także po kancjonałach protestanckich, ale te nie wyróżniają się niczym śród powodzi ówczesnych pieśni nabożnych, jedno- lub wielogłosowych najprostszej techniki. Starowolski, niemal jedyne nasze źródło biograficzne muzyków polskich, sławił go nadzwyczaj, lecz dodał, że spółcześni niemal wszyscy go nie zrozumieli, nie odpowiadał bowiem pospolitemu smakowi. I drugiego, nierównie większego, to samo spotkało. Mikołaj Gomółka wstąpił dzieckiem do służby dworskiej (1546 r.); król polecił go r. 1549 fistulatorowi (piszczkowi) Niemcowi, Hansowi Klausowi (który od r. 1530 do kapeli należał), na naukę; z rachunków skarbowych można śledzić jego bytność w kapeli dworskiej do r. 1563, po czym ją na zawsze opuścił — kompozytor, nie wirtuoz, czynny może po dworach magnackich. U Łazarza w Krakowie wyszły r. 1580 Melodiae na psałterz polski przez Mikołaja Gomółką uczynione, dzieło, które pod względem muzycznym ma dorównywać poetyckim wartościom przekładu czarnoleskiego, ofiarowane temu samemu biskupowi krakowskiemu Piotrowi Myszkowskiemu. Te melodie na chór czterogłosowy napisane Są łacniuchno uczynione, Prostakom nie zatrudnione, Nie dla Włochów, dla Polaków, Dla naszych prostych domaków... — twierdził Gomółka, co potwierdza muzykolog. Formalnie bliskie chorałom protestanckim, przewyższają je nieskończenie ciągłymi odmianami stylu, przystosowanymi do tekstu, wyrażającymi to żal i smutek, i skruchę, to ufność i radość, i tryumf. Z bogatego repertuaru kapeli królewskiej, skupiającego utwory całej muzykalnej Europy (niderlandzkiej i włoskiej przeważnie) swobodnie korzystał, pozostając zawsze samym sobą w skromności założenia i formy, imponując mimo to siłą inwencji; odnachodzą w nim „ducha muzyki ludowej”; brak mu wyższego wykształcenia teoretycznego, za to stworzył dzieło najoryginalniejsze, muzykę narodową polską, godząc rytmikę i formę niemal taneczną (ludową) z powagą i stylem religijnym. Ale i na nim się nie poznano, i wpływu żadnego nie wywarł, chociaż niektóre kolędy pomawiają o styl Gomółki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz